BÓG URATOWAŁ NASZE MAŁŻEŃSTWO „U Boga wszystko jest możliwe” (Ew. Marka 10:27)
Mam na imię Agnieszka. Jestem mamą osiemnastoletniego Kacpra i czternastoletniej Oliwii. Mam kochanego męża, z którym Bóg dał mi przeżyć 20 lat. Jednak nie wszystkie te lata były dla mnie szczęśliwe. Po ślubie zamieszkaliśmy w domu moich dziadków. Babcia umarła zanim się pobraliśmy i dziadek został sam. Mój mąż cudownie zajął się moim dziadkiem, kąpał go, zmieniał mu pampersy, a przede wszystkim spędzał z nim dużo czasu na rozmowie. Bardzo lubiliśmy razem żartować. Zawsze będę mu wdzięczna za tak ogromną pomoc. Później zaszłam w ciążę. Miesiąc przed urodzeniem się naszego synka, zmarł mój kochany dziadek, a jego miejsce w naszym domu zajął Kacperek. Tomek był bardzo opiekuńczym tatusiem. Wstawał w nocy i przynosił mi synka do piersi, zmieniał pieluchy, prasował i troskliwie opiekował się również mną, kiedy po porodzie miałam anemię i byłam bardzo słaba.
Jednak z biegiem lat nasze szczęśliwe życie zmieniło się. W domu było coraz więcej alkoholu i kłótni z tego powodu. Tomek upijał się coraz częściej, niemal codziennie, a mój umysł wypełniały myśli tak przygnębiające, że często nie potrafiłam zasnąć przez całą noc. Coraz częściej zadawałam sobie pytanie, czym sobie na to zasłużyłam? Dlaczego mnie to spotkało? Wkrótce zaszłam w drugą ciążę i urodziłam śliczną córeczkę Oliwkę. Przez chwilę myślałam, że tak kochana malutka istotka zmieni mojego męża i zabierze mu chęć do picia. Stało się jednak zupełnie inaczej. Ciągi były coraz dłuższe, każdy powód dobry, żeby się napić. Coraz częściej o wszystko mnie obwiniał. Uwierzyłam, że wszystkie złe rzeczy w naszym domu to była moja wina. Stałam się znerwicowaną, nic nie wartą żoną. Dostałam silną nerwicę lękową. Stałam się zależna od leków uspokajających, bardzo schudłam i straciłam radość życia. Mąż bardzo dobrze umiał manipulować moimi uczuciami. Kiedy chciałam od niego odejść, to żeby mnie zatrzymać, upozorował swoje samobójstwo. Był w stosunku do mnie coraz bardziej złośliwy i cyniczny. Najbardziej bałam się jego ciągów alkoholowych, bo wtedy cały dom był na mojej głowie. Nie mogłam liczyć na żadną pomoc. Kiedy z kolei był na silnym głodzie i nie miał za co pić, był zdolny wyrwać mi z ręki ostatni grosz. Zaczęłam się go bać, coraz częściej miewał omamy. To był straszny okres w naszym życiu, czułam że to nie jest mój Tomek, za którego wyszłam z miłości. Alkohol zmienił go nie do poznania, jakby zły duch zawładnął jego życiem.
Zamiast zająć się dziećmi, spędzałam czas na odwiedzinach męża na odwyku zamkniętym albo oddziale psychiatrycznym. Nic jednak nie pomogło. Alkohol zawładnął moim mężem bez reszty. Żeby nie zwariować, zaczęłam chodzić na grupę wsparcia dla współuzależnionych i na terapię, lecz nie odzyskałam tam spokoju. Z biegiem czasu relacje między moim mężem a naszymi bliskimi bardzo się pogorszyły. Czułam się bezsilna. Kiedyś wróciłam z pracy do domu i Tomka nie było. Najgorsze myśli przemknęły mi przez głowę. Okazało się, że dostał się do szpitala w bardzo złym stanie. Lekarz powiedział, że może umrzeć. Przez chwilę życzyłam mu śmierci, lecz zaraz potem padłam na kolana i błagałam Boga o wybaczenie oraz o kolejną szansę dla niego. Bóg wysłuchał mojej prośby. Tomek miał 4 miesiące dializ, z powodu bardzo chorych nerek. Wierzyłam, że teraz będzie już tylko dobrze, że zadba o swoje zdrowie, jednak myliłam się. Gdy tylko wyniki się poprawiły, zaczął pić jeszcze częściej i więcej.
Wtedy postanowiłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie rozwód. Z ludzkiej perspektywy nie widziałam już szansy dla naszego małżeństwa, lecz Bóg miał dla nas inny plan. W czasie sprawy rozwodowej pani sędzia zapytała mnie o uczucia do mojego męża, a ja pomimo tego co przeżyłam przez te ostatnie lata, powiedziałam, że kocham go nadal, bo gdzieś wewnątrz mnie była ciągła tęsknota, aby wrócił mój Tomek jakiego poznałam.
Coraz częściej Bóg stawiał na naszej drodze ludzi, którzy mówili o Jezusie. Jak bardzo nas kocha i może nas uzdrowić. Dać nam nowe życie. Poczułam, że za wszelką cenę chcę walczyć o naszą rodzinę i zaufać Bogu. W krótkim czasie trafiliśmy na spotkanie dla osób uzależnionych do Wisły. Tam słuchaliśmy wielu świadectw ludzi, którzy przeżyli podobne sytuacje w swoim życiu. Zobaczyliśmy szansę dla siebie. Podczas zaproszenia do modlitwy wyszliśmy na środek i prosiliśmy Boga, aby zmienił nas, przebaczył wszystko, co było złe w naszym życiu i uzdrowił nasze małżeństwo. Płakaliśmy, przytulaliśmy się z moim mężem i wołaliśmy o pomoc do Boga. Nasze modlitwy zostały wysłuchane. Kiedy kończyło się spotkanie, Tomek powiedział do mnie: „Agnieszka, czuję gdzieś wewnętrznie, że już się nie napiję”. Ja też poczułam zmianę po tej modlitwie i wiedziałam, że wydarzyło się coś dobrego.
W drodze powrotnej mąż zabrał mnie na obiad, czego nie robił przez wiele lat. To był początek naszego „nowego” małżeństwa. Bóg zaczął na nowo wlewać miłość, przebaczenie i radość do relacji w naszej rodzinie. Mój kochany mąż nie pije już 7 lat. Kochani, w jakiekolwiek sytuacji jesteście, nie traćcie nadziei. Bóg słyszy głos rozpaczy. Zwróćcie się szczerze do Boga, bo tylko On może wkroczyć w sytuację bez wyjścia – „Czy jest dla Boga coś niemożliwego?”. Nie zamieniłabym tego życia, które teraz mam na nic innego, choć żyjemy skromnie, ale w miłości, przebaczeniu i radości. Moim największym szczęściem jest to, że Pan Jezus Chrystus stał się moim Zbawicielem, że mam trzeźwego męża i kochającą się rodzinę. To wszystko zawdzięczam Bogu. „Chwała Bogu, który może więcej, więcej niż prosimy, myślimy. On może wszystko. Jemu cała cześć”. „Powierz Panu drogę swoją, zaufaj Bogu a On wszystko dobrze uczyni” (Psalm 37:5)
Pełne świadectwo Agnieszki znajduje się w poniższym materiale: