BAR BYŁ MOIM DRUGIM DOMEM

Moja przygoda z alkoholem zaczęła się w wieku 18 lat, czyli kiedy osiągnąłem pełnoletniość. Wiele rzeczy, które kiedyś były dla mnie nieosiągalne teraz stały się dozwolone i mogłem legalnie kupować alkohol. Lubiłem imprezować ‒ właściwie można powiedzieć, że świat imprez należał do mnie. Byłem wesoły i wyluzowany, nie miałem żadnych zmartwień – właśnie takie życie mnie pociągało.

Kolejnym etapem w moim życiu była służba wojskowa. W drugim roku służby alkohol „lał się litrami”, to był prawdziwy trening pijacki. Po wyjściu z wojska byłem już mocno zaprawiony w bojach alkoholowych. Wszystko zaczęło się od nowa, tylko jeszcze bardziej przybrało na sile. Nieustanne balangi, bar stał się moim drugim domem. Wkrótce potem poznałem dziewczynę, pobraliśmy się i niebawem urodziła nam się córka. Cieszyłem się z mojej rodziny, nawet mniej piłem, ale po pewnym czasie zatęskniłem do starego, pijackiego życia, i tak z czasem coraz mniej bywałem w domu z rodziną, a coraz więcej z kolegami w barze. Żona i córka zeszły na drugi plan. Imprezy stały się moją codziennością. Wyprowadziłem się z domu i błąkałem po okolicy.

Alkohol zaczął panować nade mną. Kiedy nie miałem go w zasięgu ręki nie mogłem zasnąć, piłem i w dzień i w nocy, bez alkoholu nie potrafiłem normalnie funkcjonować. Mój organizm był skrajnie wyczerpany, nie umiałem już ani pracować, ani pić, a organizm nie przyjmował już alkoholu. Z imprezowego chłopca, który cieszył się życiem, śmiał się i bawił, zostałem wrakiem człowieka, bez rodziny, domu, pracy. Załamałem się, nie miałem pomysłu na życie, więc wziąłem pożyczkę, kupiłem kilkanaście butelek wódki, zamknąłem się w pokoju i piłem. Pojawiły się myśli samobójcze, jednak brakowało mi odwagi, żeby ze sobą skończyć. Chciałem skończyć pić, wyrzuciłem cały alkohol przez okno, ale nagle ogarnął mnie wielki ‒ strach myślałem, że umieram. Błagałem brata o pomoc i tak w 2005 roku trafiłem na detoks. Tam dowiedziałem się o tym, że moja „przygoda” z alkoholem skończyła się porażeniem układu nerwowego i początkiem marskości wątroby.

Właśnie tam na detoksie dotarło do mnie, że mam poważny problem z alkoholem, z którego bardzo ciężko będzie wyjść. Byłem załamany.

Pewnego dnia detoks w Bielsku odwiedziła grupa chrześcijańska, opowiadając o tym, jak Pan Jezus uwolnił ich od alkoholu i przemienił życie każdego z nich. Pomyślałem sobie w duchu: „Jeśli Ty Boże mi nie pomożesz, to dla mnie nie będzie już ratunku”. Porozmawialiśmy trochę, zostawili mi Nowy Testament i pojechali, ale od tego spotkania pojawiła się dla mnie nadzieja, poprosiłem Pana Jezusa o uwolnienie od alkoholu, o łaskę i całkowitą zmianę mojego życia. Poczułem wstręt do starego, pijackiego życia i do krzywdy, jaką wyrządziłem całej swojej rodzinie. Przeprosiłem Pana Jezusa za zło, jakiego się dopuściłem w swoim życiu i stał się cud, bo inaczej tego nazwać nie mogę ‒ Jezus Chrystus uwolnił mnie od alkoholu, dał mi nowe życie, przemienił mój umysł. Zacząłem chodzić na chrześcijańską grupę wsparcia i jestem wolny od alkoholu już czternaście lat.

Nigdy nie miałem pragnienia, by wrócić do picia i imprez, które kochałem. Teraz cieszę się życiem, moimi dziećmi, pracą, braćmi i siostrami z misji do której należę. Kocham mojego Zbawiciela, bo w swojej łasce dał mi nowe, piękniejsze życie, którego nie zamieniłbym na nic innego. Takiego życia życzę każdej osobie, która boryka się z alkoholem lub innym problemem. Jezus jest lekarstwem na każdą chorobę i Wybawicielem z grzechu. Przyjdź do Boga w swojej bezsilności i oddaj Mu wszystko co cię męczy, niszczy i przygniata, a On uczyni resztę.